Szukaj w tym blogu i nie tylko

piątek, 8 maja 2015

Nominacja do LIEBSTER AWARD :333

Czwarta niedziela kwietnia- Niby Dzień, Jak kazdy, jednak inny ... :)
"Nagroda nominacja zrobić jest otrzymywana od innego blogera Liebster w ramach uznania za" dobrze wykonaną robotę ". JEST przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, wiec daje MOŻLIWOŚĆ Ich rozpowszechnienia. Po odebraniu zwiastuny należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby W W, Która Cie nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 Osób (informujesz Ich o Tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie Wolno nominować bloga, Który Cie nominował. " 
Bardzo, Bardzo, Bardzo dziękuję za nominację autorce bloga, którego linka zamieszczę poniżej. 
Bylo (i jest) Wielkie zaskoczenie to dla Mnie, niesamowita niespodzianka. Po prostu dziekuje !!! http://inaa-blog.blogspot.com/;)


Na szczególną uwagę 1. Współpracy zwracasz na innych blogach?

Moje ocenianie Nie różni SIE WIELE od oceniania Książek, ktorych czytam masę. Nie mam jakiegoś schematu oceniania CZY "punktacji". Ogólnie patrzę na całość, jednak jeśli miałabym wybrać kilka najważniejszych Rzeczy to ogólnie przyjemność, pożyteczność, ktora mozna czerpać z czytania. Bo po to się nie czyta! Ortografia i interpunkcja, to Sa Rzeczy, ktore DA SIE zmienić w miarę SZYBKO. Po za Tym każdy moze sie pomylić. Co, nie?

2. Lubisz podróżować?
Oczywiście! - krótko, zwięźle i na temat ;)


3. Jaką cechę w ludziach cenisz najbardziej?


Szczerość
Jeśli SĄ szczerzy, mam pewność, że nie udają

4. Skąd pomysł żeby założyć bloga?
Od kilku lat na moim marzeniem było. Wcześniej prowadziłam kilka (kilkanaście xD) blogów i .... Nie jest łatwo. Trzeba się "reklamować". 

5. CZY JEST coś Czego nie nie lubisz w blogowaniu? CO To Jest?

6. zabawna historia z dzieciństwa.
Hm ... Dużo Ich bo, ale nie nie nikogo Jeden Raczej rozbawią: / Powiem Krótko: Dobiłam do słupa, nagrywałam z przyjaciółką audiobooki dla głuchoniemych XD

7. CZY twoi znajomi wiedza, ZE prowadzisz bloga? 
Kilkoro wie, z Czego większość Myśli, že po prostu "pisze".

8. Ulubiony kanal na yt?
Nie mam ulubionego: P Ale mogę wymienić za do ulubieńców:
Agnieszka Grzelak
Paei27
Banshee
Polimaty
AdBuster
Adam i tata
emce kwadrat

9. Ulubiony blog?
http://tutajwszyscyjestesmyszaleni.blogspot.com/

10. MASZ JUŻ Jakieś Plany na WAKACJE?
Jeszcze nie, na pewno wybieram się gdzieś za granicę ;)

11. Jaka byla piosenka, ktora ostatnio słuchałaś / eś?

I na końcu nominuję:

Zrobię coś wbrew zasadą, bo kto mi zabroni ;)? 

http://leksa-willin.blogspot.com/p/publikacje-w-internecie.html

http://dramione-alexandry.blogspot.com/


Przepraszam, że to było takie byle jakie, ale czas goni ;) 
I również przepraszam za te wszystkie błędy, który były spowodowane moim tłumaczem, który się spieprzył :.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział II

Powoli obraz zaczął się pojawiać i w miarę upływu czasu wyostrzać. Nagle znów się rozmazał, jednak, mimo iż widoczność była bardzo słaba to i tak byłam zadowolona z jej istnienia.
Ze wszystkich stron otaczała mnie biel, która nie miała widocznego źródła ani granicy.
Nie było to z pewnością to same miejsce, w którym jeszcze niedawno (chyba) się znajdowałam. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, a zasadzie mieszanka wszystkich, nie mogłam określić swojego nastroju. Czułam lawinę myśli docierających do mnie, jednak nie pozostawiających trwale nic, poza uczuciem dezorientacji.  
Nagle usłyszałam głos siostry, był cichy, wpadał do mojej głowy, po czym zupełnie nie pozostawiał po sobie śladu wylatując. Natychmiast podniosłam się z ziemi, nie przejmując bólem, który rozrywał moje ciało. Rozglądałam się wszędzie, z nadzieją na zobaczenie siostry.
Nic.
 Nagle dotarła do mnie bezsensowość mojego zachowania. Jakim cudem ona mogłaby stanąć na nogi  i jakim cudem ja mogłabym zapomnieć o jej chorobie?
- Uspokój się! – Tym razem głos był zdecydowanie głośniejszy. Intonacją wskazywał na powagę sytuacji, z jaką siostra zwracała się do mnie tylko wtedy, gdy wychodziła „pracować”. Bez najmniejszego zawahania posłuchałam siostry siadając z powrotem na miejscu, skupiając się tylko na jej głosie.
- Sprawa jest poważna. Mów, że nie za bardzo pamiętasz, co się stało, gdyż głowa bardzo cię boli. Udawaj, że cos sobie przypominasz, wtedy powiedz, że ktoś cię napadł, bo potknęłaś się o jakiegoś przechodnia. Zaprzeczaj temu, co mogłoby ci zaszkodzić, jednak pamiętaj, że nie wszystkiemu. Wykorzystaj nabytą przez lata wiedzę. Po stronie przeciwnej znajdzie się jedynie jeden świadek, nikt nie odważy się zeznawać. Najbardziej uczciwy człowiek zna zasady.
„Jeśli jedna strona przegra, świadkowie, którzy stanęli w jej obronie również zostaną ukarani” Przypomniałam sobie zdanie, które kiedyś usłyszałam na ulicy, jednak nie pamiętałam już, ani kto, ani kiedy je wypowiedział.
- Skąd o tym wiesz? – Zapytałam. Tylko to mnie interesowało, reszta była bez znaczenia.
Na kłamstwo nie wzdrygałam się, było prawie tak potrzebne, jak powietrze. Bez obu rzeczy nie przetrwałabym. Szczególnie, gdy siedzę w takim bagnie, jak teraz, choć szczegóły aktualnego nie są mi zbyt dobrze znane.
Odpowiedzi na moje pytanie nie usłyszałam, ale moje oczy ponownie ujrzały pełen wymiar tego kawałka świata. A wraz z nim otwierały się drzwi do wielu pytań, tych ważnych i tych mniej istotnych. Chciałam zobaczyć swoją siostrę nie ważne, jak miałoby to absurdalnie zabrzmieć oraz w jakiej skali byłoby to niemożliwe.
Jednak nigdzie jej nie było. Zamiast jej osoby ujrzałam tylko szereg pochylających się nade mną ludzi ubranych w białe fartuchy. Nie rozumiałam, czemu mają je na sobie. Przecież nie noszę żadnego wirusa, nie pochodzę też z innej planety, a siniakami nie da się zarazić. Przewróciłam oczami, a oni ten ruch analizowali, gapili się na mnie, jak… Na mnie. Po prostu nie podobało mi się to, jednak jakakolwiek negatywna reakcja z mojej strony mogłaby bardziej zaszkodzić niż pomóc.
- Chyba już odzyskała przytomność! – Poinformował jeden z nich tak głośno i wyraźnie, aby wszyscy mogli zobaczyć, że to właśnie ON jest autorem tego zdania.
- Raczej świadomość.- Poprawił go drugi. - To, że dopiero teraz otworzyła oczy, nie znaczy, że wcześniej nie mogła.
- Zamknąć mi się zaraz! – Z tłumu wyłonił się jakiś mężczyzna. Był bardzo wysoki, albo po prostu inni byli bardzo niscy, jednak najbardziej różnił się od reszty ubiorem. Miał na sobie czarny garnitur, na który nie sposób było nie zwrócić uwagi. Na jego głowie natomiast można było zobaczyć wysoki czarny cylinder, gdzie były przyczepione różne odznaki. Bez wątpienia był to ktoś najważniejszy z nich wszystkich.
- Ał! Moja głowa! – Jęknęłam, po czym zgięłam się wpół utrzymując tylko na jednej nodze. Przypuszczając, że chyba trochę przegięłam, podniosłam się z ziemi i ośmieliłam spojrzeć na zgromadzenie. Po raz kolejny wypatrywałam w tłumie siostry. O mały włos nie uderzyłam się otwartą ręką w czoło, na znak swojej głupoty. W ostatniej chwili powstrzymałam się. Przecież wiedziałam, że to niemożliwe, ona nie ruszy się z miejsca. Jednak nie miałam czasu na dalszą dezaprobatę swojej osoby.
- Kim jesteś?- Napotkałam na surowy wzrok wysokiego mężczyzny.
- Emilia. –Odpowiedziałam, a wszyscy prócz pytającego spojrzeli na mnie z pogardą. Taką postawą traktowali każdego mieszkańca naszego obszaru, ale nigdy jeszcze nikt z nich nie ośmielił się potraktować w ten sposób mnie. Odnosili się do nas z wyższością, a sami byli nie wiele lepsi od nas – milionów przeciętnych ludzi.
- Nazwisko? – Spojrzałam na wysokiego mężczyznę. To nie z jego ust wydobyły się te słowa. Kątem oka dostrzegłam jakąś postać zbliżającą się w moim kierunku. To był ten chłopak, który mnie napadł, wyglądał podobnie, jak wcześniej, ale nie był tak bardzo poobijany, jak ja. Jego ubiór się nie zmienił poza jednym istotnym szczegółem – jego twarzy nie zakrywała czarna kominiarka. Ujrzałam w całości głowę podchodzącego. Nie chciałam zwracać na nią uwagi, nie miałam ochoty jej nawet komentować. Cokolwiek pomyślałabym o jego wyglądzie zewnętrznym, nie zmieniłoby mojego stosunku do niego.
Dobiło mnie to, że tak szybko zaczął działać, zgłosił coś, ale słono go to będzie kosztować. Zadbam o to. Normalnie skazaliby osobę na moim miejscu bez wysłuchania jej zeznań,  jednak w moim przypadku będzie to wyglądało inaczej. Jestem zbyt znana, zbyt wysoko postawiona. No, może nie nazwałabym tego, aż tak wyniośle, ale w porównaniu do reszty mieszkańców obszaru, na którym się osiedliłam moja ranga jest naprawdę dobrze osadzona. A teraz wszystko mogło ledz  w gruzach.
„Uspokój się!”- Po raz kolejny usłyszałam. Zdrętwiałam, moje uszy na pewno dobrze przyjęły wiadomość. Rozejrzałam się po raz kolejny, jednak napotkałam tylko surowy wzrok mężczyzny w Cylindrze. Przywróciło mnie to z powrotem na ziemię.
- Po prostu. – Odpowiedziałam z pewną obojętnością w głosie. Niech wiedzą, kim jestem, ale niech nie myślą, że dominuję. Jeszcze nie teraz. Chłopak w odpowiedzi natomiast tylko uniósł brwi, nadal miał uzmysłowione w swojej naiwnej głowie, że da radę.  Chyba, że mnie poznał… Chyba, że słyszał opowieści, które snuje się na naszym obszarze. Tylko, że większość z nich nie wychodzi poza ten teren. Na razie nie miałam zamiaru tego analizować, na to kiedyś przyjdzie czas.
- Nie posiadam nazwiska. – Dodałam, aby nikt nie miał wątpliwości, co do mojej osoby. Wiele osób o mnie słyszało, niewiele z nich widziało, teraz grono znających moją twarz znacznie się poszerzyło.
- Dobrze, a więc dzisiaj, a dokładnie za trzy godziny odbędzie się na Sali głównej rozprawa kategorii A, tematu nie muszę podawać. – Poinformował wszystkich mężczyzna w cylindrze po czym skierował się w miejsce, skąd przybył. Dziesiątki ludzi zaczęło przygotowywać mu drogę, w zupełnej ciszy. Nie musiał nic mówić, nic pokazywać, wystarczy, że skierował swoje spojrzenie na jednego z ludzi, a z kolei ten przekazywał je następnym, jak iskierkę. Wszystko było perfekcyjne, ani jeden człowiek nie zagapił się, jakby ćwiczono to przez wiele, wiele godzin. Nie zdziwiłabym się, gdyby rzeczywiście tak było.  Chłopak, z którym dzisiaj miałam się zmierzyć w sądzie spojrzał na mnie zupełnie beznamiętnie, po czym ruszył za mężczyzną.  Postanowiłam pójść w jego ślady.
„Może być tylko lepiej” – Powtarzałam w myślach nie zwracając szczególnej uwagi na trasę, którą raczej powinnam zapamiętać.
Nagłe podmuchy wiatru rozwiewały moje włosy, a ja co chwilę musiałam je poprawiać, tak by znajdowały oparcie za uchem. I tak w kółko. W końcu zirytowana oplotłam je wokół dłoni i trzymałam za głową.  Gdy zorientowałam się, że, ci za którymi powinnam iść są kawał przede mną zaczęłam biec w ich kierunku, niestety napór powietrza zwiększył się, a ręka zdrętwiała mi od trzymania jej ciągle w górze, moje włosy ponownie rozwiewał wiatr. Nie przejmowałam się już tym, gdy tylko zobaczyłam, gdzie się znajduję. Dotąd mój wzrok kierował się tylko w stronę ziemi, jednak ośmieliłam się spojrzeć wokoło. Byłam przygotowana na to, co zobaczę, jednak widok zdecydowanie przerósł moje oczekiwania. Szliśmy otoczeni jakąś dziwną barierą, przybierającą kształt tunelu. Na szczęście lub nieszczęście była ona przeźroczysta, jej ślad można było poznać po umocowaniach znajdujących się przy ziemi.  Jednak tym, co najbardziej mną wstrząsnęło był widok zza bariery. Przypuszczałam, że ujrzę tam skromne drewniane chatki oraz paru ludzi przyodzianych w równie marne ubrania, jak na naszym obszarze. Zamiast tego ujrzałam setki budynków wykonanych wyłącznie ze szkła, choć równie dobrze mógłby to być materiał zupełnie inny…  
„Zawartość” budynków była bardzo dobrze widoczna, wewnątrz znajdowali się ludzie i jakieś urządzenia. „Jakieś” to było jedyne słowo, które zdołałam użyć. Wiele wyrazów były mi obcych, teraz te braki stały się jeszcze większe.
Ze zdumienia zatrzymałam się w miejscu. Czy aby na pewno stoję, tam, gdzie myślę?
Podczas jednego z kolejno następujących po sobie podmuchów wiatru dostrzegłam kątem oka spojrzenie przenikające w głąb mnie. To ten chłopak znów wgapiał we mnie swoje ślepia… Obróciłam się w jego stronę i spróbowałam dać jego ciekawskiemu spojrzeniu do zrozumienia, że nie powinno posuwać się za daleko. On nie odwrócił się, nie zatrzymał, nie poddał, podołał, dał się znienawidzić, przyjął wyzwanie.
Tylko się uśmiechnął, tak pogardliwie, że aż przebił mnie na wskroś. Drgnęłam i przez chwilę trwałam w bezruchu. Jego twarz bez skrupułów wyrażająca triumf skierowała się ponownie w inną stronę, ja natomiast mogłam się ocknąć i ponownie ruszyć z miejsca.
Nie przyspieszyłam tępa, nie miałam zamiaru doganiać ludzi idących wiele metrów przede mną. Interesowali mnie bardziej ci umiejscowieni w szklanych budowlach. Każdy z nich miał napięte mięśnie, twarzy, ciała, a może nawet i umysłu. Stali, siedzieli lub leżeli gapiąc się w powietrze, co jakiś czas podnosili głowy albo potrząsali nimi. Widziałam kilku, którzy podskakiwali, wykonywali salta w powietrzu, jak i zarówno na ziemi, turlali się czy wykonywali inne triki. Niektórzy nawet udawali, że trzymają w objęciach (podejrzewam) miecz i wymachiwali nim na prawo i lewo, co jakiś czas wykonując wykop, bądź (podejrzewam) unik. Tysiące, jeśli nie miliony budynków, a na każdym piętrze jeden człowiek, większość z tych ludzi to były dzieci.
Mimo, że wydało mi się to bardzo dziwne z wielu To nie mogli być wariaci, coś musiało być na rzeczy. Miałam całą drogę na obserwację tych ludzi, tu coś śmierdziało… Ale podejrzewam, że to moja ograniczona do niczego wiedza o świecie. Pewnie wiele się zmieniło od tych kilku lub nawet kilkunastu lat.

Po paru godzinach marszu dostrzegłam pewien schemat. Gdy tak szłam i szłam, co jakiś czas widywałam ten sam budynek, tyle, że różny od pozostałych. W środku znajdowało się więcej niż trzech ludzi, zawsze. Zazwyczaj było ich czterech lub sześciu. Rozmawiali ze sobą lub stojąc na baczność obserwowali kątem oka swoich sąsiadów. Budowla miała tylko jedno piętro oszklone i tym właśnie się wyróżniała. Rozglądałam się żałośnie z zaciekawieniem. Co miałam robić? Gapić się na drogę czy może próbować zabić wzrokiem tego chłopaka, którego imienia nie znałam. Prychnęłam ze złością, chyba trochę za głośno, widziałam, jak idący przede mną obiekt mojej nienawiści drgnął, o nic więcej się nie pokusił. I dobrze. Mężczyzna w cylindrze jednak nie postąpił tak samo, błyskawicznie się odwrócił i spojrzał na mnie lekko unosząc jedną wargę, wyciągnął rękę przed siebie, i zachęcił mnie do dołączenia do nich. Zmarszczyłam tylko brwi, nie odczytując pozytywnie jego intencji, ale podbiegłam. I to był błąd. Gdy byłam już dosłownie milimetry od towarzyszy, o ile mogę ich tak nazwać – ujrzałam rękę, ściśniętą w pięść, wymierzona była właśnie na mnie. Nawet nie zdążyłam mrugnąć, a już leżałam na ziemi. Taka naiwna właśnie byłam… I to kilkukrotnie… Nim zdążyła mnie zalać fala nienawiści… Byłam już na miejscu.
- Zabić, udusić…- Czułam w sobie niewyczerpywane zasoby gniewu, dosłownie warczałam.
- Spalić.- Dokończył męski głos, po czym wybuchł śmiechem.
- Utopić…- Nie przejęłam się, gniew, który w sobie miałam przelewałam w słowa poszerzając swoją listę bezokoliczników, kierowanych do… No wiadomo kogo.
Po chwili otworzyłam oczy, które dotychczas były zamknięte. Zorientowałam się, że właśnie siedziałam tuż koło celu moich pogróżek. Ocknęłam się i podniosłam głowę, która spoczywała na kolanach.  Pierwszym, co ujrzałam był budynek w którym najprawdopodobniej się znajdowaliśmy, wyświetlany w trój wymiarze. Jednym zdaniem: Jedno wielkie, bezsensowne gówno, które powstało od nadmiaru kasy.
- O cholera…- Wymsknęło mi się, zanim jeszcze przeleciało przez myśli. Czemu się nie powstrzymałam? Coś jest ze mną nie tak… Przełknęłam głośno ślinę, po czym zaczęłam się trząść. Czułam, że moje serce bije trzykrotnie szybciej, a krew w żyłach pulsuję w nienormalnym tempie. Zamknęłam oczy, próbując uspokoić swoje nerwy, jednak one co chwila się otwierały. W końcu poddałam się, zacisnęłam palce na kolanach i próbowałam choć na chwilę przestać drżeć. Gdy dreszcze powoli ustępowały ośmieliłam ponownie podnieść wzrok na pomieszczenie, choć tak naprawdę interesowali mnie ludzie, ich miny. Nikt nie zauważył albo nikt nie zwrócił na to, co działo się przed chwilą uwagi. Z jednej strony zdenerwowało mnie to, że nikt nie zareagował, gdy (przyznaję) potrzebowałam tego, ale z drugiej to chyba dobrze, że pozostałam „niewidzialna”. Podobno bycie niewidzialnym ma swoje plusy… Tak mówili w licznych filmach akcji. Czy odzwierciedlały one rzeczywistość? Jak na razie wydawało mi się, że tak. Z resztą czułam się, jakbym grała w jednym z nich główną rolę. Pomijając swoją „niewidzialność”.
   Ostatnim spojrzeniem obdarzyłam chłopaka siedzącego obok mnie, tego samego, który zawalił mi życie… On, tak jak inni wpatrywał się w budynek wyświetlany na jakimś panelu, jednak robił to inaczej, z typową dla niego pogardą. Jakby to coś było niczym… Pozwolił sobie na okazanie tej emocji, choć wiedział, że jestem tuż obok i to on właśnie jest obiektem moich myśli. A może zbyt wysoko go oceniam? Może właśnie teraz popełnia ogromny błąd, którego w dodatku nie jest świadom? Niewykluczone, choć mało prawdopodobne. Z resztą nigdy nic nie wiadomo… Niestety.
- Mimo, że pokaz dobiegł końca nakazuję o pozostanie…- I w tym właśnie momencie próbowałam się podnieść z miejsca, na którym siedziałam. Jednak coś skutecznie mnie powstrzymało, utrzymywało w bezruchu obie stopy, odruchowo na nie spojrzałam. Nie ujrzałam nic, co mogłoby być przeszkodą. Co było grane?- …na miejscach odpowiednie osoby.
Zmieszana ponownie spoczęłam na ławce wpatrując się otępiało w stopy.

Wyczekiwałam.


Wreszcie!Po tak wielu poprawkach został napisany ;) Dziękuję ci bardzo Aga za, to, że czytasz  :* Zapraszam i jestem gotowa na krytykę :3

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział I

Górując, słońce wśród miliona innych ludzi przypiekało także moją twarz.  Mimo, iż współcześni naukowcy bardzo się postarali, aby na tym obszarze było dość „ciepło” byśmy mogli w nocy, a czasami i za dnia trząść się niczym podczas napadu padaczki, to i tak szkodliwe ultrafioletowe promienie drażniły teraz moją skórę.
 Nagle wśród promieni słonecznych ujrzałam małego chłopca, jego wiek nie mógł przekraczać dziesięciu lat. Dziecko trzymało, a w zasadzie ściskało w rękach jakiś przedmiot. Nie mogłam dopatrzeć się, co to było gdyż te cholerne promienie odbijały się od ów rzeczy, jak od lustra. Przez chwile myślałam, że to faktycznie lustro, ale gdyby nim było chłopiec nie trzymałby go tak mocno w objęciach , bo pewnie po dłuższym napastowaniu z lustra powstałby bezbarwny, chaotyczny witraż. Po chwili, gdy wzrok dziecka podniósł się nieco wyżej – napotkał mój. Wtedy ujrzałam w jego oczach strach. Mimo iż się bał, chyba nie miał zamiaru uciekać, jak inni z tego obszaru. Przyjrzałam mu się uważniej, na pewno nie był jednym z tych, którzy mnie nienawidzili i gardzili mną, a zdarzało się i tak, że dzieci w jego wieku lub młodsze zarażone paplaniną swoich rodziców bądź opiekunów miały takie same niezbyt pozytywne zdanie o mnie. Dostrzegłam coś czego nie zauważyłam wcześniej skupiając uwagę na przedmiocie. Chłopiec wyglądał za dobrze. Jego włosy były ułożone bardzo starannie, jakby pięć minut temu zostały dokładnie umyte i poczesane, a ubrania były zbyt czyste, sprawiały wrażenie nowych. Od roku nie widziałam bardziej schludnego człowieka, a jest ich na świcie niewielu. Moje rozmyślenia przerwał nagły ruch chłopca, który podniósł trzymaną przez siebie rzecz przykładając ją sobie blisko twarzy. Widziałam coś podobnego kształtem!
Co roku moja siostra przynosiła w ów piekielny dzień, który niedawno związał ją z łóżkiem już po wieki jakąś gazetkę. Nie była gruba, ale jej zawartość budziła zachwyt. W środku znajdowały się dziesiątki nowoczesnych produktów aktualnie łatwo sprzedających się na rynku. Większość z nich była mi nie znana, ale szczególną uwagę zwróciłam na jeden z nich, tak zwany obrazotwór. Było to niewielkie urządzenia mające zastąpić kamerę, jednak jego funkcję były bardziej rozwinięte i zdecydowanie lepsze. Można było nim „wydrukować” nagrany wcześniej film.  Jednak jedynym na, co mogłyśmy sobie pozwolić było zapoznanie się z reklamą sprzętu. – Tak mówiła.
W napadzie gniewu ruszyłam w jego kierunku, ignorując fakt iż powinnam być w drodze do stacji nadawczej. Biegłam ile sił w nogach, aby nie zauważył mnie zbyt szybko. Choć nie zanosiło się na to, bowiem chłopiec zbyt zajęty był swoją „zabawką”. Co w ogóle tutaj – kawałek przy granicy robiło takie dziecko? Nie pasowało tu, nawet jego cień był zbyt jasny, zbyt niewinny. To było bez sensu…
 Nagle chłopczyk spojrzał w moją stronę dziwnie marszcząc brwi, nie zaszczycił mnie tym jednak zbyt długo, bo powrócił do poprzedniej czynności.  Już znajdowałam się koło niego, gdy nagle zapomniałam, po co tu jestem. Nie czułam nic, aż do pewnego momentu. Gdy tylko spojrzałam na chłopca oraz jego ”obrazotwór” zalała mnie fala wspomnień i ogromnej nienawiści do wszystkich ludzi, którzy mieli łatwiej ode mnie, do tego chłopca, który zapewne nic nie zrobi, a wszystko będzie miał w zasięgu ręki. Może i nie miałam najgorzej. Mogłam dzielić wraz z siostrą chatkę w której jedzenia nam nie brakowało, a dach nigdy nie przeciekał. Choć być może wynikało to, z tego, że opady raczej były rzadko spotykane. Jednak miałam wszystko, co do życia jest potrzebne. Całe dzieciństwo dręczyło mnie jedno pytanie : Jaki jest sens narażania życia, aby móc z niego w jakimś stopniu korzystać? Brzmiało to absurdalnie, a dopiero po wielu latach zrozumiałam sens tego wszystkiego. Każdy kolejny rok mógł skończyć się na szubienicy lub poziom wyżej. Moja siostra dobrze wiedziała, co robi i wszystko szło gładko, jak po maśle. Potem coś się nie udało, ale jakoś przeżyła. Bałam się, ale kontynuowałam, to co zaczęła. I było lepiej, nasza, a w szczególności moja pozycja stawała się coraz wyższa, a przynajmniej wśród tych dobrze postawionych. „Może być tylko lepiej.” – Powtarzałam i powtarzam po dziś dzień.
 Splunęłam na kosztowne buty chłopca. Wtedy coś mnie odepchnęło od niego. Ale to nie było coś…. Ale ktoś. Leżałam jakieś pięć metrów dalej. Mój idealnie związany koński ogon, nad którym starałam się jakieś piętnaście minut nie przypominał go ani trochę. Teraz włosy będące w kompletnym bezładzie zasłaniały mi cały obraz, gwałtownym ruchem odepchnęłam je w tył.
- Odwal się od niego! – Usłyszałam gruby, męski głos zza pleców. Automatycznie podniosłam się z ziemi, lecz odwrócić się już nie zdążyłam, ponownie ktoś zepchnął mnie na ziemie. Jednak tym razem wylądowałam o wiele twardziej, z trudem powstrzymałam jęk. Gdy już ogarnęłam się i byłam w stanie się podnieść, postanowiłam nie robić tego samego błędu… Obróciłam się. Ujrzałam chłopaka. Był dobrze zbudowany, ale przypuszczałam, ze tylko trochę wyższy ode mnie. Na twarzy miał zawiązaną czarną chustę, ogólnie cały jego ubiór był w tym kolorze. Widziałam tylko jego ciemne oczy, które patrzyły na mnie uważnie, jakby analizując moją osobę, wyrażały zaskoczenie. Następnie ujrzałam nóż w jego ręku, nie wyglądał jakoś specjalnie ładnie, nie posiadał żadnych zdobień. Przypominał trochę nóż kuchenny, tyle, że  w trzykrotnym powiększeniu. Przestraszona spojrzałam na swoje ciało – nie zranił mnie jeszcze. Ale już sam jego widok mną wstrząsnął, wyglądałam fatalnie, a przynajmniej, jak na ten dzień… Cholera! W co ja się wpakowałam? I to przez tych głupich strażników… Jak zwykle nie mają co robić. Wstałam po raz kolejny i rzuciłam się na chłopaka niczym wściekły tygrys, . Tak, to dobre określenie, chociaż wątpiłam, że jakkolwiek pomoże. Byłam słaba w walce, ale czułam w środku, że dam radę. Zauważyłam, że przez ułamek sekundy jego źrenice się rozszerzyły. Był zaskoczony, wykorzystałam ten czas, aby odebrać mu nóż. Powaliłam chłopaka na plecy, a on jakby przewidując, co chcę zrobić wyrzucił broń za siebie, po raz kolejny odpychając mój atak. Zanim się wycofałam zdążył chwycić mnie w locie za nogę, a potem za rękę, następnie przerzucił mnie przez ramię, po czym wyrzucił na pień drzewa. W czasie lotu zdążyłam tylko trochę złagodzić zderzenie z drzewem, próbując odepchnąć się od rośliny rękami. Efekt nie był taki, jaki miał być. Zaraz po zderzeniu upadłam na twardy grunt. Obraz stał się rozmazany, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętam był donośny głos, który od razu poznałam, mimo, że słyszałam go tylko raz w życiu :
- Nie miałaś prawa zawiesić wzroku na nim choć na sekundę. – Przeszedł mnie lodowaty dreszcz, a po nim całkowicie straciłam świadomość.


czwartek, 15 stycznia 2015

PROLOG

                                                                          <---PROLOG-->

Czy aby wszystko w porządku? Jeszcze chyba ze sto razy obiegłam wzrokiem siebie w poszukiwaniu choćby najmniejszej skazy, brudu, nierówności.
Nic.
Nie mogłam pozbyć się wątpliwości, które napierały na mnie ze wszystkich stron. Mimo, że co roku, od dwóch lat (pomijając lata ciężkiej pracy mojej siostry) w ten sam dzień działo się to samo. Nie wiem czemu, ale za każdym kolejnym razem czułam większe napięcie, stres. Mimo, że byłam coraz bliżej czasami dopadały mnie myśli, aby to wszystko porzucić i gnić tam, gdzie gniłam, a być może i wciąż gniję…

<> 
Zbliżało się południe, a ja wciąż nie potrafiłam się uspokoić. Na samą myśl o „szubienicy”, robiłam się blada, jak zjawa, a błękitna krew w moich żyłach zamarzała. Z każdą kolejną myślą odkrywałam na nowo ten sam obraz : Moja siostra, jej otarcie się o śmierć... Kilka lat temu to właśnie ona pełniła moją funkcję utrzymując nas, a ja... Nie zdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które jej groziło. Wystarczyło jedno zająknięcie, zawahanie w jej głosie... By móc wąchać kwiatki.... Od spodu... Ledwo uszła z życiem, ale więcej już nie mogła dawać "świadectwa szczęścia", jak to nazywam. I to nie dlatego, że nie może ruszać się z łóżka, bo i pewnie wtedy by ją jakoś zmusili, lecz z niechęci do jej osoby, za ten mały błąd zakazali jej się Im pokazywać na oczy...
 Spojrzałam, ostatnie raz w jej stronę słabo się uśmiechając, miałam nadzieję, że stoi na tyle daleko, aby nie widzieć łzy, która wciąż kręciła mi się w oku, gdy na nią spoglądałam.
Ona się poświęciła, to był chyba czas na to bym to ja jej pomogła.
Już miałam wyjść, gdy poczułam na swoich plecach jej magnetyczny wzrok, który kazał mi się odwrócić.
- Gdzie idziesz? - Zapytała, unosząc jedną brew. - Chyba nie powiesz mi, że na grzyby. Mimo, że nie wychodzę z domu, wciąż mamy kalendarz. W tamtym roku nie za bardzo się wysiliłaś na wymówkę.
- Co? - Tylko wymamrotałam, nie wiedząc, co myśleć. „W tamtym roku?” Nie byłam głupia, ale to, co próbowałam robić to jak rzucanie się z kilkudziesięciopiętrowego budynku z nadzieją na przeżycie. Czysta głupota…
 Pominęłam całkowicie fakt, że siostra może wywęszyć, że ją okłamuję. Choć w zasadzie tak nie było. Nigdy nie mówiłam jej, gdzie idę, z resztą rzadko gdzieś wychodziłam. I właśnie może to był mój błąd. Wszystko robiłam na odwal, tylko po to, aby to zrobić. Nie zwracałam uwagi na szczegóły, bo po co? Ale najgorsze było w tym to, że nie mogłam się z nią równać, a ona, no cóż… Zawaliła.
Mimo swego zapału, który ukrywała.
Mimo tego wszystkiego, co czyniło ją… sobą.
I to ja próbowałam ją przechytrzyć?
Beznadzieja.
- Nie rób ze mnie takiej debilki na jaką wyglądam. - Zachichotała, ale ja raczej zaliczyłabym ten śmiech do rechotu. Jako "normalna" osoba, którą z resztą i tak nie jestem powinnam zawtórować siostrze, ale nie zdobyłam się na to. Wciąż stałam, jak słup soli unikając jej wzroku.
- Dobra, niech ON już tak nie czeka. Leć do niego! - On? Czyżby uszło mi to kolejny raz na sucho?
 Mimo, że wydawało mi się to dziwne, to opróżniłam płuca i wzięłam głęboki wdech, po czym, jak najszybciej wyszłam z chałupki, rzucając "pa", czy coś w tym rodzaju. Nie pamiętam już...

Skończyłam, jak na ten rok. Jak to miałam w zwyczaju nie pozostawiłam podpisu, daty. Takie drobiazgi były dla mnie tylko zbędne. Gdy pisałam ograniczałam myślenie o nich, wyłączałam tą część mózgu odpowiedzialną za myślenie, uaktywniałam tą odpowiedzialną za sferę uczuć.
A skoro pisałam wyłącznie dla siebie, po co miałabym dodawać coś, co wiedziałam, bez znaczącego celu. Można by to porównać do książki. Czy bez numeracji stron dałoby się ją czytać?
Wylewałam słowa na papier, kropelka po kropelce. Myślałam powoli, pisałam szybko.
Na takie wyznania mogłam sobie pozwolić tylko raz w roku. W ten najgorszy dzień…
Podeszłam do niedużego krzewu z malinami, zanurzyłam rękę w zaroślach. Po chwili wyciągnęłam ją, ale już nie pustą. Palce mojej dłoni trzymały mocno w uścisku dwa nieduże kawałki drewna utrzymujące parę kartek. Tam było miejsce kolejnej.






A więc... Prolog nie jest zbyt długi, ale myślę, że jak na prolog wystarczający. Dosyć głupio się czuję, bo przypuszczałam, że go nie będzie. Ale i może to lepiej, bo jesteście w stanie ocenić, czy to wasz klimat, czy nie, choć treść nie jest jeszcze zrozumiała, a imię bohaterki nie jest zdradzone. A więc, mogę powiedzieć, że zasłona tajemnicy jest ;) Same on, ich, jej, mu xd Dziękuję, że jesteście tutaj ze mną i.... chyba pa.

Takie powitanie... ;)

Hej! Mam na imię Patrycja i cóż... Lubię pisać.{ Bo gdybym nie lubiła, to po co ten blog xd }
Nie jestem jakąś ekspertką w pisaniu i wiele mi do dobrego pisania brakuję. Ale czemu by nie spróbować? Mam miliony pomysłów, które mam nadzieję, że nie zmarnuję ;) 
   Jeśli chodzi o opowiadanie, które mam zamiar stworzyć, to nie jest ono jeszcze do końca 
" przemyślane", ale myślę, że a biegiem czasu akcja będzie bardziej konkretna. Dlatego też wolę nie dodawać prologu, który może namieszać w moich wypocinach. Z góry jednak ostrzegam, że będzie to fantastyka, której jestem wielką fanką. 
 Dziękuję wam bardzo za odwiedzenia bloga i pomęczenie się z takim moim znośnym powitaniem i zapraszam do dalszych odwiedzin. Mam nadzieję, że rozdział pojawi się już wkrótce.
                                                                                                            Autorka