Szukaj w tym blogu i nie tylko

czwartek, 15 stycznia 2015

PROLOG

                                                                          <---PROLOG-->

Czy aby wszystko w porządku? Jeszcze chyba ze sto razy obiegłam wzrokiem siebie w poszukiwaniu choćby najmniejszej skazy, brudu, nierówności.
Nic.
Nie mogłam pozbyć się wątpliwości, które napierały na mnie ze wszystkich stron. Mimo, że co roku, od dwóch lat (pomijając lata ciężkiej pracy mojej siostry) w ten sam dzień działo się to samo. Nie wiem czemu, ale za każdym kolejnym razem czułam większe napięcie, stres. Mimo, że byłam coraz bliżej czasami dopadały mnie myśli, aby to wszystko porzucić i gnić tam, gdzie gniłam, a być może i wciąż gniję…

<> 
Zbliżało się południe, a ja wciąż nie potrafiłam się uspokoić. Na samą myśl o „szubienicy”, robiłam się blada, jak zjawa, a błękitna krew w moich żyłach zamarzała. Z każdą kolejną myślą odkrywałam na nowo ten sam obraz : Moja siostra, jej otarcie się o śmierć... Kilka lat temu to właśnie ona pełniła moją funkcję utrzymując nas, a ja... Nie zdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które jej groziło. Wystarczyło jedno zająknięcie, zawahanie w jej głosie... By móc wąchać kwiatki.... Od spodu... Ledwo uszła z życiem, ale więcej już nie mogła dawać "świadectwa szczęścia", jak to nazywam. I to nie dlatego, że nie może ruszać się z łóżka, bo i pewnie wtedy by ją jakoś zmusili, lecz z niechęci do jej osoby, za ten mały błąd zakazali jej się Im pokazywać na oczy...
 Spojrzałam, ostatnie raz w jej stronę słabo się uśmiechając, miałam nadzieję, że stoi na tyle daleko, aby nie widzieć łzy, która wciąż kręciła mi się w oku, gdy na nią spoglądałam.
Ona się poświęciła, to był chyba czas na to bym to ja jej pomogła.
Już miałam wyjść, gdy poczułam na swoich plecach jej magnetyczny wzrok, który kazał mi się odwrócić.
- Gdzie idziesz? - Zapytała, unosząc jedną brew. - Chyba nie powiesz mi, że na grzyby. Mimo, że nie wychodzę z domu, wciąż mamy kalendarz. W tamtym roku nie za bardzo się wysiliłaś na wymówkę.
- Co? - Tylko wymamrotałam, nie wiedząc, co myśleć. „W tamtym roku?” Nie byłam głupia, ale to, co próbowałam robić to jak rzucanie się z kilkudziesięciopiętrowego budynku z nadzieją na przeżycie. Czysta głupota…
 Pominęłam całkowicie fakt, że siostra może wywęszyć, że ją okłamuję. Choć w zasadzie tak nie było. Nigdy nie mówiłam jej, gdzie idę, z resztą rzadko gdzieś wychodziłam. I właśnie może to był mój błąd. Wszystko robiłam na odwal, tylko po to, aby to zrobić. Nie zwracałam uwagi na szczegóły, bo po co? Ale najgorsze było w tym to, że nie mogłam się z nią równać, a ona, no cóż… Zawaliła.
Mimo swego zapału, który ukrywała.
Mimo tego wszystkiego, co czyniło ją… sobą.
I to ja próbowałam ją przechytrzyć?
Beznadzieja.
- Nie rób ze mnie takiej debilki na jaką wyglądam. - Zachichotała, ale ja raczej zaliczyłabym ten śmiech do rechotu. Jako "normalna" osoba, którą z resztą i tak nie jestem powinnam zawtórować siostrze, ale nie zdobyłam się na to. Wciąż stałam, jak słup soli unikając jej wzroku.
- Dobra, niech ON już tak nie czeka. Leć do niego! - On? Czyżby uszło mi to kolejny raz na sucho?
 Mimo, że wydawało mi się to dziwne, to opróżniłam płuca i wzięłam głęboki wdech, po czym, jak najszybciej wyszłam z chałupki, rzucając "pa", czy coś w tym rodzaju. Nie pamiętam już...

Skończyłam, jak na ten rok. Jak to miałam w zwyczaju nie pozostawiłam podpisu, daty. Takie drobiazgi były dla mnie tylko zbędne. Gdy pisałam ograniczałam myślenie o nich, wyłączałam tą część mózgu odpowiedzialną za myślenie, uaktywniałam tą odpowiedzialną za sferę uczuć.
A skoro pisałam wyłącznie dla siebie, po co miałabym dodawać coś, co wiedziałam, bez znaczącego celu. Można by to porównać do książki. Czy bez numeracji stron dałoby się ją czytać?
Wylewałam słowa na papier, kropelka po kropelce. Myślałam powoli, pisałam szybko.
Na takie wyznania mogłam sobie pozwolić tylko raz w roku. W ten najgorszy dzień…
Podeszłam do niedużego krzewu z malinami, zanurzyłam rękę w zaroślach. Po chwili wyciągnęłam ją, ale już nie pustą. Palce mojej dłoni trzymały mocno w uścisku dwa nieduże kawałki drewna utrzymujące parę kartek. Tam było miejsce kolejnej.






A więc... Prolog nie jest zbyt długi, ale myślę, że jak na prolog wystarczający. Dosyć głupio się czuję, bo przypuszczałam, że go nie będzie. Ale i może to lepiej, bo jesteście w stanie ocenić, czy to wasz klimat, czy nie, choć treść nie jest jeszcze zrozumiała, a imię bohaterki nie jest zdradzone. A więc, mogę powiedzieć, że zasłona tajemnicy jest ;) Same on, ich, jej, mu xd Dziękuję, że jesteście tutaj ze mną i.... chyba pa.

2 komentarze:

  1. No nie powiem, zapowiada się ciekawie^^
    Myślę, że będę częściej tu zaglądać
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń